Marcin Mielewczyk, przedstawiciel handlowy Grupy Żywiec z rejonu północno-zachodniego, opowiada nam o niezwykłym połączeniu pracy i służby w Ochotniczej Straży Pożarnej.
Jak długo pracujesz w Grupie Żywiec i czym się u nas zajmujesz?
Jestem przedstawicielem handlowym i w Grupie Żywiec pracuję już 22 lata. Całą młodość poświęciłem firmie i angażuję się w to, co robię, w stu procentach – przyszedłem do pracy od razu po wojsku. To było w czasach kiedy nie było jeszcze przedstawicieli handlowych takich, jakich mamy teraz, pracowało się zupełnie inaczej.
Pracę zacząłem na magazynie, gdzie wydawałem towar – to była najlepsza szkoła, żeby się człowiek nauczył asortymentu i wiedział co z czym się je, jakie skrzynki, jakie butelki, jakie produkty, jaki producent. Jedno ze stanowisk, na których byłem zatrudniony na początku, to był kierowca-konwojent – woziłem towary na ciężarówce, dodatkowo miałem pomocnika do noszenia skrzynek, a kierownik sklepu wybierał sobie to, co chciał z dostępnej oferty. Faktury pisało się ręcznie, rozliczenie następowało od razu. Później gdy były tworzone stanowiska przedstawiciela handlowego, to z kierowcy przeszedłem na handlowca i tworzyliśmy te stanowiska od początku wdrażając nowe systemy, nowe urządzenia.
Teraz jest zupełnie inaczej, rynek też się zmienił – co chwilę zmienia się asortyment, dochodzi coś nowego, toczy się walka o udziały rynkowe, o każdą lodówkę, ekspozycję piwa w sklepach, każdą pojedynczą puszkę czy butelkę. Region, gdzie pracuję, jest bardzo wymagający, jest duża konkurencja i nie jest lekko, ale w tym wszystkim najważniejsze, żeby lubić to, co się robi i angażować się w pełni w swoją pracę.
Jak spędzasz czas po pracy? Jesteś chyba bardzo zajętym człowiekiem?
Jestem strażakiem i ratownikiem medycznym, działam w Ochotniczej Straży Pożarnej. U mnie w jednostce pełnię funkcję zastępcy naczelnika, a w wolnym czasie pozyskuję dodatkowe fundusze i zdobywam sponsorów. Poza tym jestem w zarządzie gminy Nowa Karczma, a także w zarządzie powiatu kościerskiego, gdzie jestem jedynym przedstawicielem mojej gminy oraz pełnię funkcję skarbnika. Posiadam wszystkie kategorie prawa jazdy, mogę kierować pojazdami od motocykla po autobus, dodatkowo jako strażak musiałem zrobić szkolenie i zdać egzamin, który uprawnia mnie do prowadzenia pojazdów uprzywilejowanych. Podczas akcji bardzo często jestem kierowcą albo dowódcą i wtedy zarządzam na miejscu zdarzenia.
W Ochotniczej Straży Pożarnej działam społecznie, wszystkie fundusze które z tego tytułu otrzymujemy przekazujemy na rozwój jednostki. Nie dostaję z tego tytułu żadnych dodatkowych pieniędzy. Robię to po prostu, żeby czuć się dobrze ze sobą. Staram się każdemu pomóc i wiadomo, że takie przeszkolenie medyczne może przydać się w rodzinie czy w sytuacjach życiowych.
Jak to wygląda w praktyce?
Każdy strażak ochotnik jest w systemie powiadamiania przez Komendę Powiatową Państwowej Straży Pożarnej. Działam w systemie po godzinach pracy, otrzymuję wezwanie, alarm do wyjazdu, jadę do strażnicy, przyjmuję zgłoszenie i wyjeżdżam do zdarzenia.
Kiedyś straż jeździła głównie do pożarów, bo było ich najwięcej, natomiast teraz to się tak pozmieniało, że większość stanowią zdarzenia drogowe. Pożary to zaledwie 5% wszystkich wyjazdów. Dużo wyjazdów związanych jest z anomaliami pogodowymi, mamy coraz więcej tego typu zdarzeń, są to szkody po wszelkiego rodzaju żywiołach, przewrócone drzewa po nawałnicach i wichurach, zalania, podtopienia piwnic. Ale największą liczbę stanowią wyjazdy do bezpośredniego ratowania życia, pomoc przedmedyczna, reanimacja czy opatrywanie ran i zabezpieczanie poszkodowanych przed przyjazdem karetki.
Jako strażak regularnie organizuję pokazy ratownictwa dla dzieci i młodzieży szkolnej, biorę też czasem udział w piknikach charytatywnych, prowadzę pokazy ratownictwa medycznego, pokazy sprzętu technicznego. Nasza codzienność to również szkolenia i ćwiczenia – cały czas pojawiają się w jednostce nowe sprzęty, trzeba uczyć się czegoś nowego, testować swoją sprawność.
Jak sobie radzisz ze stresem i trudnymi sytuacjami?
Muszę być odporny psychicznie, bo trzeba przy ludziach zachować zimną krew. Trzeba wiedzieć jak się zachować, żeby faktycznie tej pomocy udzielać i nie zaszkodzić. Doświadczenia nabywa się z wiekiem i tego się nie da nauczyć z podręczników. W książce jest sucha teoria, ale czasem w życiu rzeczy wyglądają inaczej. Na pewno trzeba to sobie wszystko w głowie poukładać i nigdy nie panikować. Ważne, żeby zawsze zachować zimną krew, opanowanie – jeżeli osoba, która dowodzi, zaczęłaby panikować, to wszyscy będą robić to samo.
Co chciałbyś przekazać uczestnikom i świadkom wypadków czy innych zdarzeń?
Jeżeli świadek zdarzenia czy uczestnik nie wie, co w danej sytuacji zrobić to w pierwszej kolejności zadbać o własne bezpieczeństwo i z bezpiecznej odległości wezwać odpowiednie służby ratownicze. Mamy okres wakacji, a tym samym zwiększony ruch na drogach – życzę wszystkim bezpiecznych wyjazdów jak i powrotów.
Dziękujemy za rozmowę!