Z Marcinem Stabrowskim Specjalistą ds. Rozliczania produkcji z browaru w Żywcu rozmawiamy o jego rekonstrukcyjnej pasji, mundurach oraz organizacji inscenizacji bitewnych.
Zajmujesz się rekonstrukcją historyczną, proszę opowiedz co to dokładnie jest?
Trzeba najpierw zawęzić okres, bo rekonstrukcja historyczna to średniowiecze, i starożytność, i właściwie dowolna inna epoka, natomiast ja się zajmuję przede wszystkim II wojną światową, a także I wojną światową i powstaniem wielkopolskim. Jeden z moich pradziadków był powstańcem wielkopolskim, a później walczył we wrześniu 1939 jako żołnierz BON Leszno, drugi natomiast w 1939 roku walczył w jednostkach pancernych. Mam mundur powstańca wielkopolskiego i niemieckie mundury z drugiej wojny światowej. Jako rekonstruktorzy ubieramy również „te” mundury żeby pokazać historię Polski i naszych przodków – bez takich osób jak my nie dałoby się zrealizować żadnej historycznej rekonstrukcji, ktoś przecież musi zagrać złych bohaterów 🙂
Ile osób jest w grupie rekonstrukcyjnej, do której należysz?
Nasza ma około 15 osób. Moja przygoda z rekonstrukcją zaczęła się od Klubu Miłośników Oręża Polskiego Lech, później koledzy założyli Muzeum Czynu Zbrojnego Żywiecczyzny i organizują wystawę broni w fortach w Węgierskiej Górce. Przez nich to wszystko się zaczęło. Bo w Węgierskiej Górce organizują co roku rekonstrukcje bitwy z 1939 roku. W ten sposób udało mi się wkręcić, a później zgłaszały się kolejne osoby, które interesowały się odtwarzaniem strony niemieckiej, ja wciągałem ich w grupę, informowałem, co trzeba kupić, jakie jest minimalne wyposażenie, żeby występować, skąd to wziąć, w jakich sklepach się można zaopatrywać itd. Zebraliśmy w ten sposób grupę pasjonatów, którzy chcieli od modelarstwa i pokrewnych zainteresowań historią przejść w bardziej rzeczywiste przeżycia. Z czasem stworzyliśmy swoją grupę w Bielsku-Białej, która nazywa się 78 Sturm-Division (od oddziałów walczących w naszym regionie), posiadamy motory, pojazdy cywilne z epoki i cały czas się rozwijamy.
Jak duże to są koszty? Czy te mundury, które macie są oryginalne, kompletowane po kawałku, czy to tylko repliki współcześnie szyte na wzór historycznych?
Oryginalne mundury można obejrzeć w muzeach lub prywatnych kolekcjach. Natomiast nikt w tym oryginalnym mundurze nie bierze udziału w rekonstrukcji, bo przecież w przeróżnych warunkach przychodzi nam walczyć, czasem pocimy się w upale, a czasem tarzamy w błocie i mokniemy. Organizator wydarzenia nas zaprasza, ludzie przychodzą, żeby nas zobaczyć i trzeba stawić czoła tym warunkom atmosferycznym, które spotykamy. Jeśli chodzi o zakup takiego munduru to są one dostępne w sklepach z militariami czy w specjalnych sklepach dedykowanych do rekonstrukcji historycznych, gdzie można zakupić mundury różnych armii. Koszty wyposażenia ciągle rosną – kilka lat temu na mundur trzeba było wydać około 1 000 zł, na pozostałe wyposażenie kolejny 1 000 zł. Teraz myślę, że z tych 2 tys. zł może się już zrobić około 3 tys. zł. Jeśli chcemy poszerzać listę rekonstrukcji, w których możemy wziąć udział, musimy liczyć się z kolejnymi wydatkami. Np. podczas II wojny światowej niemiecka piechota używała 6 rodzajów bluz czy 3 rodzajów spodni. Żeby spełniać standardy na różne okresy wojny musimy mieć co najmniej 2 komplety ?. Na szczęście nie brakuje ochotników i możemy obserwować kolegów w mundurach polskich, niemieckich, rosyjskich, amerykańskich, a nawet w szkockich kiltach.
Jak wygląda taka inscenizacja w praktyce, od strony organizacyjnej?
Najczęściej inscenizacje odbywają się w miejscach, gdzie miały miejsce historyczne bitwy, jest to faktyczna bitwa zorganizowana o konkretnej godzinie i liczne wydarzenia dodatkowe. Najczęściej ktoś ma pomysł, czasem lokalni rekonstruktorzy wychodzą z takim projektem, a sponsorem takich wydarzeń są zazwyczaj lokalne firmy i samorządy, to jest atrakcja dla turystów i dla mieszkańców, więc miasta, gminy i firmy coraz częściej się w taki sposób promują.
Grupy rekonstrukcyjne przyjeżdżają na miejsce, spotykamy się z organizatorem, dostajemy scenariusz, mamy odprawy pirotechniczne z osobą, która odpowiada za wybuchy i inne atrakcje, ćwiczymy. Z reguły organizator chce żeby wszystko dobrze wyszło, więc robi się próbę, aczkolwiek my już z doświadczenia wiemy, że im bardziej skomplikowany scenariusz i im bardziej organizator chce go ćwiczyć, tym prędzej w ferworze walki gdzieś to się wszystko rozjeżdża. Później pobieramy broń hukową, i szykujemy się do bitwy, ustawiamy się na wyznaczonych pozycjach, wiemy już co powinniśmy zrobić. Potem w ustalonym momencie bitwa się rozpoczyna, a my odgrywamy swoje role.
Czy praca w Grupie Żywiec ma jakikolwiek związek, z tym co robisz po godzinach, czy są to dwa zupełnie niezależne byty?
Raz była taka sytuacja. Udało mi się wykorzystać elementy umundurowania kilka lat temu na jubileusz browaru. Mieliśmy zorganizowane takie warsztaty filmowe, mieliśmy przedstawić browar i pracowników browaru z przeszłości, napisaliśmy scenariusz, w którym można było wykorzystać dawne buty, wojskowe spodnie, więc wtedy jak najbardziej udało się to połączyć, a poza tym to często są dwa osobne światy. Często trzeba patrzeć na kalendarz i czasem trzeba sobie rekonstrukcję czy zlot odpuścić, ponieważ są ważne rzeczy w pracy do zrobienia. Z drugiej strony rekonstrukcja to wytchnienie i taki trochę inny świat, w którym można aktywnie wypocząć.
Dziękujemy za rozmowę 🙂