W latach 50. XX wieku w centralnie planowanej gospodarce rozpoczęły się poszukiwania piwa, które nadawałoby się, żeby wysłać je za granicę, podobnie jak wówczas robiła to Czechosłowacja. Efektem była wyjątkowa historia pewnej etykiety…
Po wojnie nie było wielu zakładów produkujących piwo, zniszczenia były duże, brakowało sprzętu i wykształconej kadry, jednak dzięki bohaterstwie swoich pracowników browar w Żywcu ocalał, a doskonała jakość produkowanego tam piwa była powszechnie znana. Zapadła decyzja, że to stamtąd będzie pochodzić piwo produkowane na eksport.
Rozpoczęły się więc w Żywcu prace nad tym wyjątkowym trunkiem, który musiał charakteryzować się większą trwałością oraz powtarzalną wysoką jakością, co wówczas w browarnictwie nie było jeszcze standardem. Równocześnie rozpoczęto prace nad odpowiednim opakowaniem do tego szlachetnego trunku, które miało jednoznacznie wskazywać na jego rodowód i długą historię.
Znacjonalizowany zakład potrzebował odpowiedniego znaku towarowego, a używana wcześniej korona Habsburgów nie bardzo się nadawała – na etykietach pojawiła się więc para w krakowskich strojach, która miała zwrócić uwagę Polonii mocno przywiązanej do kultury i folkloru rodzimego kraju.
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę i przetrwał próbę czasu pojawiając się na etykietach przez kolejne 60 lat, od momentu rejestracji znaku w 1959 aż do dziś! Co ciekawe nawet obecnie USA wciąż jest największym importerem piwa z Żywca, a klientelę dla niego stanowią w około 70% Polacy i ich potomkowie, bo przypomina im o ojczystym kraju.