Z Klaudią Osiejewską, liderką linii rozlewniczych w Browarze w Żywcu, Rafałem Ryczkiem i Adamem Książkiem radcami prawnymi z biura w Warszawie, Damianem Matysikiem, kierownikiem ds. doskonalenia procesów i audytu sprzedaży oraz Łukaszem Jakubikiem starszym kupcem z Warszawy, rozmawiamy o motocyklowej pasji, która łączy ich wszystkich.
Jak zaczęła się Wasza motocyklowa przygoda?
Klaudia: W sumie nie jestem w stanie dokładnie określić, kiedy się to zaczęło i kiedy stwierdziłam, że to dobry pomysł, żeby zrobić prawo jazdy i zacząć zwiedzać świat na dwóch kółkach. Dużą motywacją dla mnie był fakt, że po dołączeniu do zespołu browaru okazało się, że wśród załogi jest dużo motocyklistów i w pewnym momencie trochę im pozazdrościłam. To był dla mnie taki przysłowiowy kopniak, żeby zrobić prawo jazdy na motocykle i tak też się stało.
Rafał: Od dziecka fascynował mnie widok motocykli na drogach, zarówno zwinnych „sportów” jak i ciężkich „harleyów”. W pewnym momencie stwierdziłem, że czas zmienić status z widza na kierowcę. W 2007 roku przypadkiem trafiłem na wystawę motocyklową, i już po 4 miesiącach miałem prawo jazdy kat. A i pierwszy motocykl w garażu – Hondę VFR 800. Motocykl to dla mnie dzieło sztuki użytkowej, unikalny wytwór myśli technicznej człowieka, dostępnej na co dzień ?
Damian: Moja pasja do jednośladów sięga wczesnego dzieciństwa, gdzie motorowery i motory o pojemnościach do 200 cm3 stanowiły ważny środek lokomocji. Takowe sprzęty były obecne w mojej rodzinie od zawsze – Tata jeździł na przepięknej, czarnej WSK; wujostwo na Jawach; kuzynostwo na motorowerach o „wdzięcznie” brzmiącej nazwie Komar?. Ze znalezionych w rodzinnym albumie zdjęć jasno wynika, że już w wieku około roku byłem wożony turystycznie na motocyklu. Pierwsze kontrolowane jazdy w roli pasażera na motorowerach kuzynostwa odbywałem w wieku około 4 lat, z tego okresu pamiętam też kilka bolesnych upadków, które oczywiście zatailiśmy przed rodzicami. Mimo to jednoślady fascynowały mnie do tego stopnia, że głównym prezentem komunijnym, na który składała się cała rodzina była motorynka – popularny motorower o pojemności 49 cm3 – rozwijający prędkość do 50 km/h. Jakimś cudem ojcu udało się załatwić to marzenie w jednym ze śląskich POLMOZBYTÓW.
Łukasz: U mnie to zadziało się trochę przypadkiem. Kumpel zapytał czemu nie mam moto… Odpowiedziałem, że nigdy się nie interesowałem i spytałem czy to fajne. Przewiózł mnie w stylu „rollercoastera” i tak się zaczęło. Od choppera, poprzez „sporty”, przesiadając się w ostatnich latach na turystyki i finalnie dziś na turystyczne enduro.
Adam: Moją przygodę z motocyklami zacząłem mniej więcej w 2015 roku kiedy od naszego byłego kolegi Jacka kupiłem skuter, aby dojeżdżać nim do pracy?. To był sprzęt klasy 125 cm i mogłem nim jeździć mając prawo jazdy kat. B. Na przesiadkę na większy motocykl namówił mnie z kolei inny nasz kolega – Rafał. Prawo jazdy kat. A zrobiłem w 2017 roku i wtedy też kupiłem swój pierwszy poważny motocykl czyli KTM Duke 390. Od tego momentu „wsiąkłem” w motocykle – zacząłem kursy doskonalenia jazdy, byłem wiele razy na torach motocyklowych, zaliczyłem trzy wyjazdy do Hiszpanii. W międzyczasie kilka razy zmieniałem motocykle, a ostatnio skupiłem się na jeździe po torach, bo to sprawia mi najwięcej przyjemności.
Jaki macie sprzęt? Jak lubicie jeździć?
Klaudia: Mam motocykl typu naked – to taki fajny kompromis między szybkim, ale dość niewygodnym na dłuższe trasy motocyklem sportowym, a dużym i ciężkim motocyklem turystycznym, który właśnie na długich wyjazdach sprawdza się najlepiej.
Rafał: Jeżdżę na motocyklach sportowych (BMW S100RR) i sportowo-turystycznych (Suzuki Hayabusa GSX1300R oraz Honda VFR800), a mój styl jazdy to szybka turystyka. W szczególności bardzo cenię sobie wypady motocyklowe z moim serdecznym kolegą Adamem Książkiem, z którym dzielę pasję do motocykli od wielu lat.
Adam: Jeździłem na różnych sprzętach poczynając od skuterów, przez nakedy, sporty, pit-bajki, a kończąc na supermoto. Zdecydowanie najprzyjemniej jeździ mi się na moim obecnym motocyklu torowym, tj. Husqvarna FS450. Na dzień dzisiejszy nie widzę siebie chyba tylko na Harleyu, do tego typu motocykli jeszcze muszę dojrzeć 😀
Damian: Od zawsze lubiłem rywalizację – uprawiałem zawodniczo tenis ziemny, tak więc moje preferencje kierowały się w stronę motocykli sportowych. Jednakże to marzenie spełniłem dopiero w wieku dwudziestu kilku lat (może i dobrze) będąc już pracownikiem Zakładów Piwowarskich w Żywcu, bo wcześniej rodzice, mimo że zaszczepili mi moto pasję, nie godzili się na tę odmianę motocyklizmu. Później po kolejnym drogowym wypadku, przypłaconym zagrożeniem życia, zdecydowałem się ukierunkować moje sportowe zapędy już typowo na jazdę torową, którą w profesjonalnym wydaniu realizuję od ponad 14 lat, tworząc Moto Team – z indywidualnym logo, koszulkami, gadżetami, etc. Wraz z przyjaciółmi jesteśmy stałymi uczestnikami treningów i wyścigów motocyklowych na europejskich torach, głównie na Słowacji, w Czechach, na Węgrzech i oczywiście w Polsce, chociaż u nas baza profesjonalnych, dużych torów jest najskromniejsza. Spędzamy w ten sposób kilkadziesiąt dni w każdym sezonie.
Do tego pakietu adrenaliny dołożyłem od razu tryb podróżniczo-relaksacyjny, dokupując odpowiednie motocykle, pozwalające mi relaksować się turystyczną jazdą na drogach Europy czy cruisingowym stylem jazdy dosiadając ciężkiego moto-krążownika – Honda VTX 1800 cm3 o masie ponad 370 kg. Jakby tego było mało – od kilku lat „zaraziłem się” kolejną odmianą motocyklizmu treningowo-sportowego w tzw. kategorii pit-bike – które co do zasady są „małymi”, zrywnymi motorkami supermoto pozwalającymi na trenowanie technik jazdy na tzw. małych torach.
Generalnie motocyklizm, mimo wielu odmian posiada w sobie wspólny mianownik – którym jest poczucie wolności, radość z pokonywania przestrzeni, wyzwanie w przezwyciężaniu swoich słabości i bez względu na realizowany rodzaj – u prawdziwych pasjonatów jest czynnikiem łączącym, pozwalającym generować multum pozytywnej energii.
Dojeżdżacie do pracy na motocyklu?
Klaudia: W sezonie praktycznie codziennie dojeżdżam nim do pracy, w ciepłe miesiące motocykl jest moim głównym środkiem transportu. Rano jadę do pracy obwodnicą, żeby jak najszybciej dotrzeć do browaru, ale jak już jestem po pracy to wybieram sobie bardziej widokowe ścieżki, żeby nacieszyć się jazdą. Dojeżdżam około 30 km w jedną stronę, bo mieszkam w Bielsku Białej. Żywiec ma super położenie, jeśli chodzi o tereny do jazdy – góry są na wyciągnięcie ręki, można podziwiać przepiękne panoramy, nawet bez zapuszczania się na bezdroża. Wystarczy jechać asfaltowymi drogami i cieszyć się wspaniałymi widokami.
Rafał: Do pracy dojeżdżam rowerem, a gdy pogoda nie sprzyja – samochodem; motocykl to w moim przypadku kwestia wyjazdów weekendowych, w formule relaksu ze sportową nutą?.
Adam: Do poprzedniego biura często jeździłem na motocyklu, aby uniknąć korków. Jeżdżąc po mieście, przeciskając się między samochodami, trzeba oczywiście bardzo uważać, ale jest to świetny sposób, aby zaoszczędzić czas. Obecnie przesiadłem się na rower?.
Łukasz: Co do zasady nie. Chyba że jako punkt startu prosto z biura na wyjazd/wyprawę. W codziennych dojazdach preferuję inne 2 kółka ze względu na czasochłonne ubieranie się w ciuchy moto vs oszczędność czasu na przejazd do pracy.
Damian: W przypadku mojego stanowiska użytkowanie motocykla w codziennej pracy jest mało praktyczne, na dodatek nigdy nie chciałem sprowadzić motocykla do roli zwykłego środka transportu, którym jest dla mnie samochód. Różnica jest kolosalna, według naszej filozofii samochód ma nas dowieźć z punktu A do punktu B, zaś w przypadku motocykla, celem jest sama droga dająca frajdę, prowokująca do jazdy w miejsca, do których innym środkiem transportu nigdy byś się nie wybrał. Samochód mimo użyteczności daje zupełnie inne postrzeganie otoczenia – zamyka cię na dźwięki, zapachy, ogranicza poczucie przestrzeni i odbiór sensoryczny otaczającego świata.
Jakie są najważniejsze zasady bezpieczeństwa podczas jazdy na motocyklu?
Adam: Po pierwsze odpowiedni ubiór i dobrze dobrany kask. Zawsze może się zdarzyć jakaś przygoda i wtedy dobrze jest być maksymalnie zabezpieczonym, aby minimalizować ryzyko poważnych obrażeń. Po drugie, zachęcam do korzystania z kursów doskonalenia techniki jazdy oraz udziału w imprezach na torze. W bezpiecznych warunkach można sprawdzić limity swoje oraz motocykla. Po trzecie, jeżdżąc na motocyklu należy myśleć nie tylko za siebie ale za wszystkich dookoła – trzeba być czujnym i przewidującym, aby unikać potencjalnych zagrożeń.
Łukasz: Dobre, bezpieczne ciuchy bez względu na dystans jaki mamy w planach przejechać. Druga, ale równie ważna zasada dla mnie to zasada ograniczonego (bardzo) zaufania do innych użytkowników drogi. Kontrola zmęczenia w długich trasach – częstsze postoje i uzupełnianie płynów w upalne dni lub montaż „camelbaga” w „garb” w kombinezonie i picie podczas jazdy.
Rafał: Motocyklista musi dać szansę innym kierowcom zostać zauważonym w ruchu drogowym, w tym celu najlepiej jeździć na motocyklach w kolorowych malowaniach, samemu jeździć w kolorowym stroju albo przynajmniej jeździć w jaskrawej kamizelce odblaskowej, zwłaszcza w przypadku jazdy w mieście. Jestem też zwolennikiem białych lub maksymalnie kolorowych kasków, są one zdecydowanie lepiej widoczne niż ciemne lub – co gorsza – czarne. Niestety do większości wypadków z udziałem motocyklistów dochodzi w sytuacjach, kiedy kierowca samochodu wymusza pierwszeństwo „bo nie widział nadjeżdżającego motocyklisty”, stąd kwestia widoczności na drodze jest tak ważna. Dla wszystkich zainteresowanych rozpoczęciem przygody z motocyklami – moja rada to najpierw dobre opanowanie jazdy samochodem, a dopiero potem – jazdy motocyklem; w jeździe motocyklem ważna jest nie tylko umiejętność okiełznania motocykla, co umiejętność „czytania” drogi, ruchu drogowego, przewidywania reakcji innych kierowców. W oparciu o własne doświadczenia i obserwacje jestem zwolennikiem rozpoczynania przygody w motocyklami w wieku 25+.
Damian: Generalnie jazda na motocyklu po krajowych drogach od paru już lat nie sprawia takiej frajdy jak kiedyś, nie daje poczucia relaksu, lecz zamienia się w pewnego rodzaju walkę o przetrwanie, co odbiera frajdę. Na naszych drogach doszło do polaryzacji zachowań kierowców – mamy dwie główne grupy: „królów dróg” którzy uważają iż przepisy i zasady ruchu drogowego ich nie obowiązują, dlatego ustawicznie łamią przepisy oraz „nieuważnych” – załatwiających w trakcie jazdy 100 tematów, co stanowi zagrożenie ze względu na nieprzewidywalność. Dlatego podstawowa zasada, którą stosuję, to brak zaufania do innych uczestników ruchu. Takie zachowanie pozwoliło mi uniknąć dziesiątek zdarzeń, które mogły zakończyć się przeróżnie – bo to, co w przypadku kolizji samochodów jest tylko „obcierką” dla motocyklisty często kończy się tragicznie. Dlatego też, gdy tylko mogę to uciekam na drogi do Czech czy Słowacji, gdzie jest mniejsze natężenie ruchu i surowsze kary, co powoduje mniej możliwości wystąpienia potencjalnych zdarzeń. Reasumując: przewidywanie, czujna obserwacja zachowań innych uczestników i własny rozsądek to najważniejsze elementy.
Czy Wasza pasja pomaga Wam w pracy?
Klaudia: Moje hobby przypomina mi, że bezpieczeństwo jest kluczowe, że jest sprawą najważniejszą, czy to w miejscu pracy, czy poza nim, bo tak naprawdę odpowiadamy nie tylko za siebie, ale też za innych. Na motocyklu jest to szczególnie ważne, bo wystarczy chwila nieuwagi, roztargnienia, nieprawidłowy ubiór i może się stać coś złego. Tak samo może się stać w browarze, szczególnie w Dziale Rozlewni gdzie pracuję, gdzie mamy na każdym kroku do czynienia z potężnymi maszynami, więc główna uwaga musi być stale zwrócona w kierunku bezpieczeństwa. Jazda na motocyklu daje mi dużo większa świadomość i takie otwarte oczy na możliwe niebezpieczeństwa zanim coś się wydarzy, a nie dopiero po fakcie, jak w przysłowiu, że mądry Polak po szkodzie.
Adam: Jazda na motocyklu jest dla mnie odskocznią od pracy. Gdy jadę na motocyklu to skupiam się tylko na tej czynności i zapominam o bieżących sprawach. Dzięki temu wracam do pracy zrelaksowany i ze świeżymi siłami do działania?.
Damian: Hmmm, myślę że w moim przypadku oba te światy przenikają się wzajemnie, uzupełniają, dając mi poczucie spełnienia, motywując, napędzając. Pasja motocyklowa pozwala mi złapać trochę luzu, resetu, zebrania sił do rozwiązywania codziennych zadań firmowych. Praca natomiast pozwala mi przenieść dyscyplinę, planowanie, na finalizację założeń sportowych tj. kontynuację mojego projektu sportowego teamu wyścigowego (amatorskiego oczywiście) przydaje się to też w efektywnym planowaniu motocyklowej turystyki międzynarodowej.
Rafał: Pasja ta stanowi dla mnie świetną odskocznię po pracy biurowej, do której po weekendowych wyjazdach motocyklowych wracam z podładowanymi akumulatorami ?.
Dziękujemy za rozmowę!